Iwa: W kamerze uderzyły mnie dźwięki, szczególnie w tej pierwszej fazie, kiedy wzrok jest odcięty, nieprzyzwyczajony, i niewiele widać, to dźwięki miały duże znaczenie. Poza tym zaskoczyło mnie, jak przy takim dość nieostrym, choć z czasem wyostrzającym się obrazie, na tej części, która była łąką nic się nie działo. Zupełnie inaczej niż to, jak to widzę teraz – tam widziałam przed chwilą trzmiela, tu lezie mrówka, tam jest wrotycz i mały ślimak na nim, jak tylko wyszłam to zobaczyłam jerzyki. Najwięcej działo się na niebie, poruszały się chmury, a odwrócenie obrazu potęgowało to wrażenie. Co jakiś czas jak był wiatr to był jakiś ruch w trawie, czasem przeleciał cień jakiegoś owada. Dla mnie bardzo ciekawa była ta nieostrość, która jest zupełnie innym widzeniem łąki, niż ja ją widzę cały czas, bo mam mechanizm ciągłego wychwytywania konkretnych roślin i próby ich określenia.
Krysia: No właśnie – jak robiłaś swoje badania etnobotaniczne np. w Stroincach, to miałaś bardzo dużo takiego bliskiego, ucieleśnionego kontaktu, bycia w przyrodzie.
I: Tak, dla mnie w ogóle ważne jest ucieleśnione doświadczanie świata. Ale tak sobie myślę, że fajnie by było tę przestrzeń zobaczyć z góry, z drona czy tego wysokiego bloku. Bo jest to przestrzeń bardzo wrażliwa na to, że my tu wchodzimy, widać od razu wgniecenia w trawie. Oczywiscie, jak sobie stąd pójdziemy, spadnie parę deszczy i minie trochę czasu to te ślady znikną, także w perspektywie czasu nie są to jakieś znaczne szkody, ale ta obecność jest tak czy siak widoczna w ciele tego miejsca. Jednocześnie dla wielu osób wejście w to miejsce jest chyba dość trudne, bo jest tu dziko, jest błoto, jest zarośnięte, komary, które dobrze strzegą tego terenu. Jak tu siedzę i patrzę w tamtą stronę, to wydaje się, że jesteśmy gdzieś daleko poza miastem, tylko ta szumiąca z boku droga, syreny karetek i innych pojazdów na sygnale, przypominają o tym, że jesteśmy w przestrzeni bardzo przekształconej przez człowieka. Chyba nie ma co zapraszać tu wielu ludzi, bo to, że ludzie trzymają się na obrzeżach, pozwala temu systemowi funkcjonować w określony sposób i jest dla niego lepsze. O, jakiś skoczogonek po mnie idzie.
Takie niedostępne tereny potrafią jednak wyzwalać dużo emocji, jak np. jakieś trudnodostępne szczyty, np. K2 wzbudza wiele emocji u ludzi, którzy nawet nigdy nie byli u podnóża tej góry. Oczywiscie sa to zupełnie inne emocje i odczucia niż tych, którzy tam byli, ale to wciąż to miejsce je wywołuje. Różne takie miejsca podmokłe też są obecne w takiej emocjonalnej warstwie kultury – jako miejsca budzące lęk, ale też jako miejsca żywiące i ważne. Pytanie, czy to, że takie miejsce budzi bardziej negatywne czy pozytywne emocje zależy od tego, czy się żyje z tym bagnem, w nim, czy bardziej jest ono czymś na trasie naszego przemieszczania się. Oczywiście z dzisiejszej perspektywy to wygląda zupełnie inaczej, ale obecność niepokoju, lęków dotyczących terenów podmokłych, które mamy dość głęboko zakorzenione – przecież od dziecka się słyszy, że bagno może wciągnąć, że trzeba uważać na bagnie – pochodzi jeszcze z czasów, kiedy tych terenów, gdzie można było się zgubić czy utopić, było dużo więcej. Stąd też te różne słowiańskie potwory, które na bagnach mieszkały. Nawet większość potworów, z którymi walczył Wiedźmin, wychodziły z jakiegoś bagna – w ich opisach jest dużo tego bagiennego smrodu, błota, mgieł, oparów unoszących się nad podmokłym terenem.
Tak sobie myślę, że te wyobrażenia w dużej mierze kształtowały się w związku z przemieszczaniem się, z podróżą, z mijaniem tych terenów, które mogły być niebezpieczne, chociażby dlatego, że można w nich ugrzęznąć lub, jak się zabłądzi, nawet utonąć. A zupełnie inaczej taki podmokły teren musi być widziany przez ludzi, którzy na niego regularnie chodzą i korzystają z tego, co bagno może im dać, np. zbierają żurawinę. Jest taki film „Olmany” Jagny Knittel, o poleskich bagnach i zbieraniu żurawiny – życiu z tego bagna i z tym bagnem. Torfowiska mogą nas żywić nie tylko w ekologicznym sensie, zatrzymując w sobie wodę i dwutlenek węgla sprzed tysięcy lat, ale też poprzez rośliny jadalne czy lecznicze, które na nich rosną. Wzruszające są opowieści ludzi, którzy tłumaczą, jak poruszać się po torfowisku – że może się zdarzyć, że bagno cię wciągnie, ale jak czujesz, że się zapadasz, to połóż się na płask w stronę, z której przyszłaś. Faktycznie jest taki obraz, że torfowisko może wciągnąć – ja go miałam od dzieciństwa chodząc z dziadkiem zbierać żurawinę – a z drugiej strony dużo chodziłam po torfowiskach i nigdy nie miałam takiej sytuacji, którą bym uznała za faktycznie niebezpieczną. Oczywiście to się zdarza, ale wcale nie tak często. Zresztą patrząc pod nogi i znając trochę budowę torfowiska oraz rosnące na nim rośliny, jesteś w stanie przewidzieć, gdzie powinnaś postawić następny krok.