rozmowy z mieszkańcami
SŁAWĘCIN
52°20′44″N 18°14′54″E
woj. wielkopolskie
pow. koniński
gmina Ślesin
Sławęcin było niewielką wsią położoną w województwie wielkopolskim, w pięknym terenie o turystycznym potencjale w gminie Ślesin. To co najbardziej wyróżniało tę wieś na tle innych, podobnych przecież miejscowości, to jej mieszkańcy. Konkretnie ich niezwykłe zaangażowanie w działalność społeczną. To właśnie tutaj działało jedno z pierwszych w regionie Kół Rolniczych i Koło Gospodyń Wiejskich. Duża część młodzieży udzielała się w Ochotniczej Straży Pożarnej. Do największych ciekawostek należało działające tu Kółko Teatralne. Aktorzy – mieszkańcy Sławęcina, wystawiali przygotowane przez siebie sztuki zarówno w rodzinnej wsi jak i sąsiednich miejscowościach. Za zgromadzone w ten sposób fundusze organizowali sobie wycieczki. Prócz działających kolektywnie mieszkańców, Sławęcin mógł się poszczycić malowniczym krajobrazem, licznymi stawami wypełnionymi bo brzegi rybami „Pływało się po nich na jakiejś dętce, albo w korycie od krowy – wspomina była mieszkanka Sławęcina, Maria Wiatrowska – za stawami rosły płaczące wierzby, zakręcaliśmy ich gałęzie na supeł i w ten sposób tworzyło się coś w rodzaju huśtawki. Nieraz ktoś wpadł do któregoś z rowów, łączącego stawy i się zmoczył. Nad stawami rosły tataraki. Po burzy ich zapach roznosił się po całej miejscowości. Po wysiedleniu zostały ruiny i zgliszcza. Serce się kroiło, gdy się patrzyło że dorobek całego życia i kilku pokoleń przechodzi do historii”.
HELENOWO
52°23′29″N 18°16′51″E
Woj. Wielkopolskie
Pow. Koninński
Gm. Ślesin
Helenowo to niewielka wieś, która była zlokalizowana nieopodal Goranina w województwie wielkopolskim. Na całą miejscowość składały się zaledwie trzy gospodarstwa, które usadowiły się na niewielkich wzniesieniach. W dole rozciągał się widok na pola i łąki. Ta niepozorna wieś ma za sobą bardzo skomplikowaną i trudną historię. W otoczeniu sielankowego krajobrazu swoje odbicie znajdowały ważne dzieje. To w Helenowie od wielu dziesięcioleci mieszkali spolszczeni Niemcy. Po II wojnie światowej nowa władza kazała im się wyprowadzić. W tym czasie do Helenowa trafili główni bohaterowie naszej opowieści, którzy mieli identyczne doświadczenia jak byli właściciele ich nowych domów. Byli to zaburzanie, wysiedleni z ojczystych terenów przez Sowietów. Przez pewien czas dzielili nie tylko doświadczenia, ale i nowy dom. Żyli razem w zgodzie i rodzinnej atmosferze, dbając o siebie nawzajem aż do 1948 roku, wtedy wygnanie do Niemiec stało się faktem. Przez kolejne lata nowi gospodarze zapuszczali korzenie, tęskniąc nieustannie za rodzinnymi terenami. Kiedy nareszcie poczuli się jak u siebie, pojawiło się widmo kolejnego wysiedlenia – Kopalnia Węgla Brunatnego. Z początku bardzo odległe, w końcu stało się faktem i nie pozostawiło już żadnych złudzeń. Jak wspomina bohaterka naszej rozmowy, Barbara Skonieczna, nad niektórymi rodzinami unosi się fatum historyczne, które nie pozwala im nigdzie osiąść na stałe. „Najgorszy moment to kiedy trzeba było sprzedać, to takie sentymentalne, kiedy trzeba było sprzedać ostatnie zwierzę z gospodarstwa. Psy zostały rozdysponowane, krowy i świnie sprzedane. Już wcześniej rodzice to wszystko przygotowywali. I była prześliczna młoda klacz. Nazywaliśmy ją Kośka. Tatuś bardzo lubił konie, zresztą większość życia z tymi końmi spędził, ale trzeba było je sprzedać. Znalazł się jakiś kupiec i przyszedł na nasze podwórze, żeby tego konia obejrzeć i zabrać. Tatuś wyprowadził tą Kośkę ze stajni, dał mi lejce, założył czapkę, nawet nie rozmawiał z tym człowiekiem i odszedł. Po prostu poszedł w pola. Wiedziałam, że nie ma wyjścia bo przecież Kośki do bloku nie zabiorę i że muszę temu człowiekowi tego konia sprzedać. To był jedyny moment kiedy sobie trochę popłakałam. To był taki koniec” – wspomina Barbara Skonieczna.