Był to jeden z najwspanialszych orgazmów w życiu Macieja hrabiego Długołęckiego, ale gdy tylko nadszedł, wpędził młodego geniusza polskiego kina w depresję, przerażenie i wyrzuty sumienia silniejsze nawet od ciśnienia wypychającego gęste strumienie spermy wprost na twarz jego kochanka.
Nie chodziło nawet o to, że kochanek był bezimienny, to znaczy – na pewno miał jakieś imię, po prostu Maciejowi nie przyszło do głowy zapytać. Nie, to nie był jeszcze specjalny kłopot, co prawda od przypadkowego seksu wolał dwutygodniowe romanse, ale nigdy nie odmówił ofercie ze strony odpowiedniego atrakcyjnego mężczyzny. Nie chodziło też o nieapetyczne gluty, jakie tworzyła sperma oblepiając gęsty zarost kochanka; męskim ideałem Macieja był facet wielki, rozłożysty i bezlitośnie obrośnięty.
Problem leżał w samej spermie. Nie tej na zaroście, rzecz jasna, a w tej, którą kilka minut wcześniej Maciej połknął w obfitych ilościach, obrabiając imponującej wielkości konar Bezimiennego. Jeszcze pół roku temu żaden problem by się nie pojawił, a Maciej rozparłby się wygodnie w fotelu i pykał papieroska z rozmarzoną miną. Teraz siedział w kącie kanapy, jakby zaszczuty przez niewidocznego bulteriera, i żałośnie ssał kciuk. Wiedział, że wirus obecny jest w ślinie i wydzielinie z nosa, nie ma go za to ani w moczu, ani w spermie. Wiedział, że jest bezpieczny. Ale lęk był silniejszy od rozumu.
– Wszystko okej? – spytał Bezimienny, wycierając twarz haftowaną chusteczką z herbem Długołęckich: trzema tłustymi prosiętami w książęcych mitrach – Zrobiłem coś nie tak?
– Wszystko zrobiłeś dobrze – Maciej robił się szary i wiele wskazywało na to, że zaraz zacznie płakać. – To ja postąpiłem źle umawiając się z tobą. Byłem nieodpowiedzialny. Naraziłem swoje zdrowie. Twoje zresztą też, ale trochę mniej.
– Ale przecież nic takiego nie robiliśmy. Chodzi ci o tego loda z połykiem? – Bezimienny zapalił papierosa i posłał Maciejowi promienny uśmiech. – Nic ci nie grozi. Podobno w całej historii badań nad HIV zanotowano trzy zakażenia drogą oralną.
Maciej spojrzał na Bezimiennego, jakby ten właśnie znieważył wszystkich jego najbliższych.
– Jaki HIV? O czym ty mówisz? HIV już nikogo nie interesuje! Żeby zarazić się HIV, musiałbym wypić szklankę twojej krwi, a i to niepewne; prawdopodobieństwo zakażenia sięga wtedy osiemdziesięciu pięciu procent. Zaledwie osiemdziesiąt pięć!!! – teraz Maciej wrzeszczał, miotając się po mieszkaniu i zmieniając gwałtownie kolor z szarego na czerwony. – Zresztą biorę PREP, mógłbym się w twojej krwi wykąpać, i nic by mi się nie stało!
– To co masz na myśli? – Bezimienny palił spokojnie, jakby nic się nie wydarzyło.
– Jak to co? Koronawirusa, oczywiście! COVID-19!
– Przecież nie da się zarazić covidem obciągając kutasa. Można się zarazić pocałunkami, ale…zaraz zaraz. Czy to dlatego nie chciałeś się ze mną całować?
Maciej wzruszył ramionami.
– Boję się zakażenia – mruknął.
– Dlaczego? Masz pod opieką dziadków?
– Nie, wszyscy już nie żyją.
– Spotykasz się często z rodzicami?
– Nie, mieszkają w Szczecinie i mnie nienawidzą.
– Masz jakichś przyjaciół z grupy ryzyka?
– Nie mam żadnych przyjaciół! Przypominam ci, że jestem gwiazdą polskiego kina…
– …któremu całe środowisko zazdrości wielkiego i niezwykle wczesnego sukcesu, przez co złośliwie nazywają cię „Królem Maciusiem”, wiem. W takim razie nie rozumiem. Przecież ty masz trzydzieści lat, nie więcej…
– Dwadzieścia dziewięć.
– To tym bardziej. Nawet jeśli złapiesz koronę, to nawet jej nie zauważysz. Prawie wszyscy w tym wieku przechodzą ją bezobjawowo!
Maciej znów się ożywił, poderwał na równe nogi i pognał do komputera.
– Chodź tu! – warknął. – Pokażę ci coś.
Na ekranie pojawiło się zdjęcie przedstawiające dwa kawałki mięsa. Z lewej znajdował się różowawy, wilgotny organ kojarzący się Bezimiennemu z wątróbką, z prawej – poczerniały, zmarszczony przedmiot nie przypominający mu niczego.
– Co to jest? – syknął Maciej.
– Mięso?
– W pewnym sensie tak. To są płuca! Z lewej – płuco zdrowe. Z prawej – kowidowe. Tak! Tak właśnie mogą wyglądać nasze organy! Masz ochotę na przeszczep?
– Musisz zatem zaczekać na szczepionkę.
– Ale ja nie mogę! – Maciej zapiszczał żałośnie. – Nie mogę czekać na szczepionkę! Życie seksualne jest niezbędne, zwłaszcza w branży kreatywnej! Wraz z płynami ustrojowymi przychodzą do nas nowe idee!
– To znajdź jakiegoś uległego pasywa, który zrobi wszystko, na co będziesz miał ochotę, nie oczekując niczego w zamian. Jest też inne rozwiązanie. Jesteś biseksualny?
Maciej fuknął pogardliwie.
– Gardzę etykietami. Jestem osobą nieheteroseksualną, to wszystko, co mogę powiedzieć o swoim życiu erotycznym.
– Zapytam inaczej – Bezimienny wciąż był spokojny jak wody znudzonego jeziora, choć czuł, że jego tolerancja nieuchronnie się wyczerpuje. – Czy uprawiasz czasem seks z kobietami?
– Oczywiście, że tak – zaperzył się Maciej. – Trzeba być otwartym na wszystkie doznania.
To znajdź sobie kobietę. One są przyzwyczajone do dyskryminacji i świetnie sobie radzą, gdy ktoś nimi pomiata. Bo przecież będziesz chciał nią pomiatać, prawda? Apparently, it’s your thing.
Bezimienny nie miał ochoty zarówno na przeszczep, jak i na dalsze obcowanie z narcystycznym bucem, dlatego skończył się ubierać, uprzejmie się pożegnał i odszedł w stronę zachodzącego słońca, pozostawiając Króla Maciusia w stanie głębokiej depresji i przygotowań na rychłą śmierć. By sobie z tym poradzić, Maciej oglądał Świnkę Peppę na Netfliksie i czytał optymistyczne doniesienia o stanie prac nad szczepionką. Nagle na jego ekranie pojawiła się notyfikacja z American Journal of Medicine. Jedno zdanie, które sprawiło, że świat przed oczyma Macieja poczerniał, a jego pozbawione świadomości ciało osunęło się na podłogę.
#
„Cząsteczki wirusa wykryto w spermie większości badanych nosicieli COVID-19”.