Czym jest SYKSTEר? Może być na przykład łapanym w biegu sześciopakiem, oczywiście. Albo hipsterem z fobią seksualną. Ewentualnie muzyczną sekstą zakończoną ogonem w postaci ר. Może być różnymi rzeczami, właściwie czymkolwiek, co tylko zechce się za nim skryć. To ważne, aby chciało się skryć. SYKSTEר może więc również być – i tak jest w tym przypadku – performansem na ciche czytanie, w którym całkiem nieoczekiwanie znaleźć można medytację na temat #metoo, reakcję na rosnącą zawartość performatywności w otaczającym nas powietrzu, na fake newsy, na przeludnienie, na uzdrawianie terapiami, dokonane i niedokonane, udane i nieudane. Na pandemię też? Na pandemię też.
SYKSTEר pochodzi ze słownika Sergieja Pankiejewa, jednego z najważniejszych pacjentów Zygmunta Frueda. Tworzył on słowa, które służyły do wprowadzania wiedeńskiego neurologa w błąd, do mącenia mu w głowie. Ale też służyły do łączenia odległych od siebie wątków, między różnymi porządkami, między językami, a przede wszystkim między słowami a rzeczami. To o nim – o Pankiejewie – jest ten performans na ciche czytanie, jeden na jeden z wyświetlanym tekstem. O nim, a konkretniej o jego jamie ustnej a także jej związkach z historią druku i stenografii, z masturbacją, z wiarą i głuchoniemotą, z akadyjską inskrypcją kamienną sprzed pięciu tysięcy lat, z papryką, charczeniem i rezonansami, z ludźmi-wilkami w ogóle i z ogonociągiem w szczególe.